Forst to nowy serial Netflixa na podstawie popularnych powieści Remigiusza Mroza z Borysem Szycem w roli głównej. Produkcja łączy w sobie konwencję skandynawskiego kryminału z typowymi dla Jamesa Bonda scenami akcji. Czy twórcom udało się stworzyć angażującą opowieść kryminalną? Czy aktorzy dobrze wcielili się w swoje role? Jakie są mocne i słabe strony serialu? Przeczytaj recenzję, by dowiedzieć się więcej.
Forst z odmętów polskiego kina
Forst to nowy serial kryminalny platformy Netflix, którego akcja osadzona jest w polskich Tatrach. Produkcję oparto na popularnych powieściach Remigiusza Mroza z policyjnym komisarzem Wiktorem Forstem w roli głównej. Czy twórcom udało się oddać specyficzny klimat tatrzańskiego kryminału i stworzyć angażującą historię?
Otwierająca scena serialu z pewnością zapowiadała obiecującą jazdę - nagie zwłoki mężczyzny odnalezione na szczycie Giewontu z pewnością mogły zaintrygować widzów spragnionych mocnych wrażeń. Niestety, mimo obiecującego początku, kolejne odcinki przyniosły rozczarowanie.
Zamiast trzymać w napięciu fabułą i prowadzić spójne śledztwo, twórcy posługują się mnóstwem absurdalnych zbiegów okoliczności, aby poprowadzić akcję w określonym kierunku. Postać głównego bohatera, komisarza Wiktora Forsta, również pozostawia wiele do życzenia.
Szyc nie do końca radzi sobie z rolą Forsta
Borys Szyc, wcielający się w postać tytułowego komisarza, daje z siebie wszystko, aby uczynić Forsta wiarygodnym i nietuzinkowym bohaterem. Niestety, scenariusz nie pomaga mu w tym zadaniu. Postać Forsta to utarty schemat samotnego gliniarza z problemami, których już nie raz oglądaliśmy w filmach i serialach kryminalnych.
Co więcej, komisarz podejmuje w serialu szereg decyzji, które wydają się kompletnie pozbawione logiki i podważają jego policyjny profesjonalizm. Trudno więc kibicować takiemu bohaterowi.
Świetne górskie krajobrazy, słaby scenariusz
Bez wątpienia atutem serialu Forst są plenery, w których kręcono zdjęcia. Polskie i słowackie Tatry prezentują się zjawiskowo i tworzą odpowiedni, mroczny klimat.
Szkoda tylko, że świetnie wykorzystany potencjał lokalizacji nie idzie w parze z jakością scenariusza i bohaterów. Akcja serialu rozwija się chaotycznie, a postacie są papierowe i nieprzekonujące. Trudno emocjonalnie zaangażować się w tak płytką historię.
Twórcy sięgają po tanie chwyty fabularne, nieprawdopodobne zbiegi okoliczności i nagłe zwroty akcji, które mają trzymać widza w napięciu, ale w rzeczywistości jedynie nużą i irytują.
Czytaj więcej: Wywiad z Pauliną Stępień na temat zbrodni - rozmowa wartościowa
Czy serial spełnia oczekiwania fanów kryminałów?
Fani skandynawskich kryminałów z pewnością byli ciekawi, czy polski odpowiednik tego gatunku sprosta ich oczekiwaniom. Niestety Forst zawodzi na wielu płaszczyznach.
Brak tu logicznej fabuły, przemyślanych zwrotów akcji i wiarygodnych bohaterów. Zamiast tego twórcy serwują mnóstwo absurdów i naciąganych zbiegów okoliczności.
Oczywiście znajdą się widzowie, którym to nie będzie przeszkadzało i którzy potraktują serial jak lekką rozrywkę. Jednak dla fanów dobrych kryminałów będzie to z pewnością spore rozczarowanie.
Brak głębszej warstwy psychologicznej
Kryminały ze Skandynawii oprócz wciągającej fabuły cechuje również pogłębiona analiza psychologiczna bohaterów. Tego elementu również brakuje w Forście. Bohaterowie są płaski, ich motywacje nie do końca jasne, a relacje między nimi powierzchowne.
Wiele zbiegów okoliczności i luźnych wątków

Kolejnym mankamentem Forsta jest mnóstwo luźnych wątków i postaci, które pojawiają się i znikają bez wyraźnego powodu. Brak tu dbałości o szczegóły i konsekwentnego prowadzenia fabuły.
Zamiast stopniowo odkrywać kolejne tropy i dowody, akcja skacze chaotycznie naprzód dzięki wygodnym zbiegom okoliczności. Trudno w ten sposób wczuć się w historię i przeżywać ją razem z bohaterami.
Niestety zamiast trzymać w napięciu, twórcy opierają się na tanich chwytach fabularnych i absurdalnych zbiegach okoliczności.
Tempo serialu również pozostawia sporo do życzenia. Choć dzieje się dużo, to tak naprawdę wiele wątków nie ma większego wpływu na rozwój fabuły. Odczucie pewnej nudy i przewidywalności jest więc nieuniknione.
Genialny złoczyńca prosto z filmów o Bondzie
Jedną z najbardziej kuriozalnych postaci serialu Forst jest genialny złoczyńca, który swoją charakterystyką bardziej przypomina antagonistę z przygód Jamesa Bonda niż bohatera skandynawskiego kryminału.
Ukrywa się on w high-tech kryjówce w górach, skąd pociąga za sznurki nielegalnych interesów. Trudno traktować taką postać na poważnie, zwłaszcza w kontekście mrocznej historii z morderstwem i tajemnicami z przeszłości. Ten wątek wydaje się kompletnie nietrafiony i oderwany od reszty fabuły.
Podsumowując, Forst to serial, który mimo obiecujących zapowiedzi, nie spełnia oczekiwań widzów spragnionych dobrego kryminału. Niestety na każdym kroku razi tu fabularna niedoróbka, chaotyczna narracja i absurdalne zbiegi okoliczności mające napędzać akcję. Marnowany jest również potencjał malowniczych plenerów, w których kręcono serial.
Być może fani lekkich produkcji kryminalnych znajdą w Forście jakąś rozrywkę, jednak dla wymagających widzów będzie to zapewne spore rozczarowanie. Twórcy ewidentnie nie trafili z tym serialem w gusta widowni.
Podsumowanie
Serial Forst miał być polską odpowiedzią na popularne ostatnio skandynawskie kryminały. Niestety produkcja Netflixa mimo obiecujących zapowiedzi rozczarowuje na wielu płaszczyznach. Brak tu przemyślanej fabuły, konsekwentnego prowadzenia śledztwa i wiarygodnych bohaterów. Zamiast tego twórcy posługują się tandetnymi chwytami, by sztucznie napędzać akcję do przodu. Rozczarowaniem jest także główny bohater grany przez Borysa Szyca, który mimo starań aktora nie broni się jako postać. Jedynie plenery tatrzańskich gór stanowią atut tej nieudanej produkcji.
Fani dobrych kryminałów w stylu Jamesa Bonda raczej nie znajdą tu nic dla siebie. Forst to serial pełen fabularnych dziur, naciąganych zbiegów okoliczności i chaotycznej narracji. Niestety ten polski serial kryminalny nie dorasta do poziomu zagranicznych produkcji tego gatunku.